środa, 30 marca 2011

Lochy Vierhuizen

Jest tak, że część którą nazywałem Syn Bobera, powinna nazywać się Lochy Vierhuizen. Nie mam niestety siły, by to wyjaśnić w kilku zdaniach. Nie dałem rady ukończyć powieści na czas. Pierwszy termin miałem na 30 września 2010, a drugi na 30 marca 2011. Dzisiaj jest 1 kwietnia 2011 i potrzebuję jeszcze trzech tygodni. Dostałem je. Rozdziały 15 i 17ty, a więc rozdziały Kolesia, szukającego drogi do Sienne, mają teraz po sześćdziesiąt stron. Nie dałem rady krócej. Nie dałem. Rozdział 18ty, a więc ten, kiedy Max jeszcze żył, jest tak przygnębiający, że kilka razy go kasowałem i pisałem od nowa. Pisałem wciąż to samo. Jego listy tłuką po wszystkim. Prostuję palce nad klawiaturą, by nie zwariować!

Pisać proszę do mnie tylko na: jacek.roczniak@gmail.com

czwartek, 10 marca 2011

ten skurwysyn Bober...

I zacząłem szukać. Wiedziałem, że w Krainie został ten skurwysyn Bober, ale wiedziałem już, że jego ciało musi być tutaj. Gdzieś w szpitalu. Uciekłem z nowego domu. Nigdy nie lubiłem Leeds. Odnalazłem Bobera bardzo szybko.
Kolin, on rozszyfrował reguły awersowe księgi. Nie tylko te zwykłe procedury, które musi rozwikłać każdy Terrus. Bober odczytał reguły awersowe. Pewnie nie masz pojęcia co to znaczy, ale wiedza zastrzeżona tylko dla Drwali, nagle znalazła się w rękach człowieka. Udało mu się to dzięki temu, że dotarł do Krainy, w przeciwnym razie, nigdy by tego nie dokonał. To dało mu szaleńczą moc, o której nie masz nawet pojęcia. Musiałem działać. Reguły awersowe pisane w Krainie na czarnych stronach działają na człowieka, znajdującego się tutaj, w Realu.